Za oknem słońce chyliło się ku zachodowi . Panowała cisza, czuć
było napięcie. To wszystko z powodu nadchodzącej nocy hulanek. Ostatnio stawały
się coraz głośniejsze i bardziej niepokojące. Zdarzało pewnego razu, że jakaś
istota w czarnej szacie prawie stłukła szybę. Wolała nie wiedzieć co by się
stało gdyby Dale nie wpadł w porę do pokoju . Dlatego dziadek Stan został
zmuszony do nowych zabezpieczeń, które miały na celu sprawić by sytuacja więcej
się nie powtórzyła. Od tamtego czasu nie czuła się w tym domu już tak
pewnie.
Siedziała w pokoju przeglądając nowe podręczniki. Za
niecały tydzień wracała do szkoły. Dla innych była by to udręka ,ale nie dla
Kendry, zawsze przykładna, posłuszna i gorliwa w nauce. Jednak pod tą całą
zasłoną kryła się zupełnie inna osoba. Rodzice wrócili do starego domu, bo tata
dostał dobrą prace. Mama zaczęła zaś uczęszczać na kurs gotowania, często
przyjeżdżała w weekendy i przywoziła różne smakołyki, które znikały z
prędkością światła,głównie z powodu Setha ,który zawsze miał wilczy apetyt.
Drzwi do pokoju uchyliły się cicho, na progu stał Warren :
-Co porabia moja słodka kuzyneczka?-odwróciła się w jego kierunku.
-Mamusia nie nauczyła że się puka? A co jakbym się przebierała?-
wstała z miejsca z założonymi rękami.
-Wtedy też bym nie zapukał.- uśmiechnął się zawadiacko.
Naprawdę lubiła Warrena był dla niej jak drugi brat nie bardziej
wkurzający niż Seth
-Więc co cię do mnie sprowadza? Chyba nie przyszedłeś tylko mnie
podglądać?
-Mamy gościa .
Warren uśmiechnął się tajemniczo. Zaciekawiona dziewczyna wyszła
prędko z pokoju.
Gdy zeszła na dół wszyscy już czekali w salonie. Babcia,
dziadek, Seth, Warren i Dale. Ogień w kominku wesoło trzeszczał. Na stoliku
pojawiły się talerze z przepysznymi kanapkami przyrządzonymi przez babcie Ruth.
Spojrzała na osobę siedzącą na kanapie. Trochę się zawiodła, miała cichą
nadzieje że to może Paprot. Nie widzieli się od bardzo dawna, tęskniła za nim.
Obiecał, że do niej wróci, że potrzebują czasu, ona zaś nie chciała czekać i pragnęła..
zganiła się za takie myśli, bo nie szły we właściwym kierunku i uważniej
przyjrzała się nieznajomej. Była ładna, nawet bardzo. Niebiesko szare oczy
wpatrywały się w nią z zaciekawieniem i kpiną. Doprawdy sprawiała dziwne
wrażenie. Włosy miała związane w niechlujnego koka, Ubrana w luźne spodnie i
białą bluzkę siedziała rozwalona na kanapie w geście ostentacyjnego znudzenia .
W końcu odezwał się dziadek.
- Dobrze że już jesteś Kendro. Myślę że możemy zaczynać -zrobił
krótką przerwę ,aby zastanowić się nad dalszymi słowami.- Gerda jest
kuzynką Traska. Niedawno straciła oboje rodziców ....
W tym Momocie wszyscy popatrzyli na gościa ze współczuciem.
Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok.Widać nie chciała ich
współczucia.
- ….zgodziłem się ją ugościć zważając na to , że Trask jest na
misji. - ciągnął dalej stan- Gerda przez jakiś czas u nas zostanie.
Nastąpiła dość niezręczna cisza. Kendra bardzo nie lubiła takich
sytuacji. Więc podeszła do nieznajomej i przywitała się z nią:
- Część podała jej rękę.
- Cześć miło mi cię poznać Kendro -odwzajemniła uścisk . Ale
Kendrze nie było miło, z jej rąk bił nienamacalny chłód, nie umiała tego
racjonalnie wytłumaczyć.To powitanie w jakiś sposób ją naelektryzowało. Czuła
zimny prąd przechodzący po całym ciele.
- Dziadku dzisiaj jest noc hulanek.- odezwała się w końcu - Czy
Gerda nie powinna nocować z nami w pokoju?
Dziadek przyznał jej rację . Gerda Martin ze znużeniem
wyglądała przez okno. Nagle coś huknęło, coś zaryczało, a za oknem błysnęły
pioruny .Co oznaczało że noc hulanek właśnie się zaczęła.