sobota, 13 sierpnia 2016

rozdz1 Gość

  Za oknem słońce chyliło się ku zachodowi . Panowała cisza, czuć było napięcie. To wszystko z powodu nadchodzącej nocy hulanek. Ostatnio stawały się coraz głośniejsze i bardziej niepokojące. Zdarzało pewnego razu, że jakaś istota w czarnej szacie prawie stłukła szybę. Wolała nie wiedzieć co by się stało gdyby Dale nie wpadł w porę do pokoju . Dlatego dziadek Stan został zmuszony do nowych zabezpieczeń, które miały na celu sprawić by sytuacja więcej się nie powtórzyła. Od tamtego czasu nie czuła się w tym domu już tak pewnie. 
  Siedziała w pokoju przeglądając nowe podręczniki. Za niecały tydzień wracała do szkoły. Dla innych była by to udręka ,ale nie dla Kendry, zawsze przykładna, posłuszna i gorliwa w nauce. Jednak pod tą całą zasłoną kryła się zupełnie inna osoba. Rodzice wrócili do starego domu, bo tata dostał dobrą prace. Mama zaczęła zaś uczęszczać na kurs gotowania, często przyjeżdżała w weekendy i przywoziła różne smakołyki, które znikały z prędkością światła,głównie z powodu Setha ,który zawsze miał wilczy apetyt. Drzwi do pokoju uchyliły się cicho, na progu stał Warren :
-Co porabia moja słodka kuzyneczka?-odwróciła się w jego kierunku.
-Mamusia nie nauczyła że się puka? A co jakbym się przebierała?- wstała z miejsca z założonymi rękami.
-Wtedy też bym nie zapukał.- uśmiechnął się zawadiacko.
Naprawdę lubiła Warrena był dla niej jak drugi brat nie bardziej wkurzający niż Seth
-Więc co cię do mnie sprowadza? Chyba nie przyszedłeś tylko mnie podglądać?
-Mamy gościa .
Warren uśmiechnął się tajemniczo. Zaciekawiona dziewczyna wyszła prędko z pokoju.
Gdy zeszła  na dół wszyscy już czekali w salonie. Babcia, dziadek, Seth, Warren i Dale. Ogień w kominku wesoło trzeszczał. Na stoliku pojawiły się talerze z przepysznymi kanapkami przyrządzonymi przez babcie Ruth. Spojrzała na osobę siedzącą na kanapie. Trochę się zawiodła, miała cichą nadzieje że to może Paprot. Nie widzieli się od bardzo dawna, tęskniła za nim. Obiecał, że do niej wróci, że potrzebują czasu, ona zaś nie chciała czekać i pragnęła.. zganiła się za takie myśli, bo nie szły we właściwym kierunku i uważniej przyjrzała się nieznajomej. Była ładna, nawet bardzo. Niebiesko szare oczy wpatrywały się w nią z zaciekawieniem i kpiną. Doprawdy sprawiała dziwne wrażenie. Włosy miała związane w niechlujnego koka, Ubrana w luźne spodnie i białą bluzkę siedziała rozwalona na kanapie w geście ostentacyjnego znudzenia . W końcu odezwał się dziadek.
- Dobrze że już jesteś Kendro. Myślę że możemy zaczynać -zrobił krótką przerwę ,aby zastanowić się nad dalszymi słowami.-  Gerda jest kuzynką Traska. Niedawno straciła  oboje rodziców ....
W tym Momocie wszyscy popatrzyli na gościa ze współczuciem. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok.Widać nie chciała ich współczucia.
- ….zgodziłem się ją ugościć zważając na to , że Trask jest na misji. - ciągnął dalej stan- Gerda przez jakiś czas u nas zostanie.
Nastąpiła dość niezręczna cisza. Kendra bardzo nie lubiła takich sytuacji. Więc podeszła do nieznajomej i przywitała się z nią:
- Część podała jej rękę.
- Cześć miło mi cię poznać Kendro -odwzajemniła uścisk . Ale Kendrze nie było miło, z jej rąk bił nienamacalny chłód, nie umiała  tego racjonalnie wytłumaczyć.To powitanie w jakiś sposób ją naelektryzowało. Czuła zimny prąd przechodzący po całym ciele.
- Dziadku dzisiaj jest noc hulanek.- odezwała się w końcu - Czy Gerda nie powinna nocować z nami w pokoju?
Dziadek przyznał jej rację . Gerda Martin  ze znużeniem wyglądała przez okno. Nagle coś huknęło, coś zaryczało, a za oknem błysnęły pioruny .Co oznaczało że noc  hulanek właśnie się zaczęła.

                                                               

© Halucynowaa | WS | X X X